Idealny puder dla mnie to taki, który dobrze i na długo matowi
cerę, ma delikatny odcień, który nie dominuje nad kolorem podkładu, jest właściwie
niewidoczny, może być transparentny ale taki, który nie bieli. Opakowanie
powinno nadawać się do noszenia w torebce i koniecznie posiadać lusterko.
Puder Bourjois Bio Detox odpowiada mi jedynie pod względem
opakowania, chociaż i to nie jest idealne. Pudru w opakowaniu jest mało (8
gramów) a pudełeczko jest dość duże, zupełnie niepotrzebnie. Pudełeczko zawiera
obrotowe lusterko, którego przeznaczenie jest dla mnie bardzo zagadkowe. Po co
kręcić lusterkiem, skoro możemy przekręcić trzymającą je dłoń…
Teraz kilka słów o zawartości pudełeczka, która pozostawia już
wiele do życzenia. Po pierwsze kosmetyk ten ma z pudrem bardzo mało wspólnego –
nie wyobrażam sobie jak można nałożyć go na podkład, skoro i bez niego tworzy
na twarzy strasznie nienaturalną maskę. Twarz
wydaje się szara i zmęczona, wszystkie suche skórki są wyraźnie podkreślone. Puder
utrzymuje się na twarzy w miarę przyzwoitym stanie jakieś kilkadziesiąt minut,
po tym czasie zaczyna zbierać się w zmarszczkach i wchodzić w pory podkreślając
zarazem wszystkie niedoskonałości cery. A o poprawkach niestety nie ma mowy,
nakładając kolejną warstwę tworzy się jeszcze większa maska a pierwsza warstwa
pudru zaczyna się brzydko ścierać.
Kolejną wadą produktu jest jego mała wydajność. Puder jest
bardzo miękki, na jednorazowe pokrycie nim twarzy zużywa się go całkiem sporo i
już po kilku użyciach zaczyna przebijać dno. Cena jest bardzo wysoka jak za tak
koszmarny kosmetyk. Już nawet pomijając wszystkie jego wady, puder, który
wystarczy na dwa tygodnie codziennego stosowania nie powinien kosztować prawie
60 zł.
Puder Bourjois Bio Detox podobnie jak podkład z tej samej
serii okazał się wielkim rozczarowaniem - nie polecam nikomu ani jednego ani
drugiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz