Od wielu lat próbowałam zaradzić coś na moją bardzo
problematyczną cerę, a o sposobach, które przetestowałam mogła bym już chyba napisać
książkę ;). Na obecną chwilę moja twarz wygląda nawet znośnie, ale to może
dlatego, że mam już swoje lata a wiecznie chyba pryszczy mieć nie można...
Jednak wystarczy zmiana wody, za dużo zjedzonych owoców albo inne czynniki,
których jeszcze nie rozszyfrowałam, żeby stan mojej cery uległ widocznemu
pogorszeniu. Ostatnio właśnie jeden z takich niewyjaśnionych czynników
spowodował u mnie taki wysyp pryszczy i zaskórników, że patrząc w lustro miałam
ochotę płakać. Dlatego sięgnęłam po moje sprawdzone i skuteczne sposoby. A oto
one:
Maseczka z otrębów owsianych z dodatkiem olejku z drzewa
herbacianego.
Przepis: 4 łyżki płatków owsianych (najzwyklejszych,
najlepiej górskich niebłyskawicznych) zalewamy wodą mniej więcej do poziomu
płatków, wlewamy kilka kropli olejku z drzewa herbacianego i gotujemy do
uzyskania bardzo gęstej papki. Czekamy aż ostygnie (ale nie całkiem, maseczka
powinna być jeszcze ciepła) i nakładamy na twarz. Maseczkę trzymamy na twarzy
20-30 min. Konsystencja jest bardzo nieprzyjemna a maseczka nałożona na twarz
sprawia, że wyglądamy jak człowiek drzewo ;) ale naprawdę warto. Olejek z
drzewa herbacianego ma właściwości antybakteryjne, antygrzybiczne i
antywirusowe, natomiast płatki owsiane łagodzą podrażnienia, nawilżają i
oczyszczają skórę. U mnie maseczka sprawdza się bardzo dobrze, łagodzi
podrażnienia, redukuje zaczerwienienia a skóra staję się bardziej odświeżona i
gładka.
Maseczka z polopiryny: 3-4 tabletki polopiryny rozgnieść i
dodać kilka kropel wody albo odrobinę jogurtu naturalnego, nałożyć na twarz i
zmyć kiedy maseczka wyschnie (po ok. 20 min.). Zauważyłam, że ostatnio przepis na
maseczkę z polopiryny i jej cudowne właściwości stał się hitem internetu. A jak to działa? Zawarty w polopirynie kwas acetylosalicylowy
ma działanie keratoliczne czyli złuszczające i bakteriostatyczne czyli hamujące
rozwój mikroorganizmów. Maseczka oczyszcza pory i pomaga zwalczać
niedoskonałości cery. Jednak według mnie niewiele pomoże osobom, które mają
twarz zaprawioną stosowaniem mocniejszych kwasów.
Effaclar Duo. Bardzo lubię serię kremów Effaclar z La Roche
Posay, miałam już Effaclar K i Effaclar H. Teraz kiedy stan mojej cery uległ
pogorszeniu postanowiłam przetestować Effaclar Duo. Pierwsze wrażenia –
masakra.... Po pierwszym zastosowaniu moją twarz obsypała masa małych
czerwonych kropeczek, ale nie zraziłam się, bo nawet w ulotce jest napisane,
że na początku stosowania stan cery może się pogorszyć. Stosowałam dalej, przez
tydzień praktycznie nie było żadnych zmian na lepsze ale po tygodniu cera
zaczęła się wygładzać i przestały się pojawiać nowe niedoskonałości. Po trzech
tygodniach stosowania widzę dużą różnicę i mam nadzieję, że będzie jeszcze
lepiej. Zaletą kremu jest też to, że fajnie sprawdza się jako baza pod makijaż.
Podsumowując, Effaclar po raz kolejny mnie nie zawiódł.
Atrederm to moja najbardziej skuteczna metoda na pozbycie
się wszelkich niedoskonałości cery, ale metoda po którą sięgam jedynie w
ostateczności (i nigdy latem). Atrederm zawiera kwas retinowy – tretynoinę,
która działa złuszczająco, hamuje rogowacenie naskórka oraz przemianę tkanki
prawidłowej w tkankę zmienioną chorobowo. Tretynoina ma także właściwości usuwające
efekty starzenia się skóry, może też być stosowana w profilaktyce opóźniania
procesów starzenia skóry. Lek stosowany na rozstępy zmniejsza ich widoczność. Atrederm
występuje w dwóch stężeniach 0,025 i 0,05.
Ja stosowanie Atredermu zaczęłam od niższego
stężenia i dopiero po kilku latach przeszłam na większe. A teraz do rzeczy, jak
to działa:
Podczas stosowania płynu trzeba bardzo uważać, żeby nie
wyrządzić swojej twarzy krzywdy, zbyt duża ilość leku może poparzyć skórę. Ja na
początku kuracji smaruję twarz raz i czekam kilka dni na efekty, po 2, 3 dniach
skóra zaczyna intensywnie schodzić, jest sucha, zaczerwieniona i bardzo
wrażliwa. Przez cały czas intensywnie nawilżam skórę (wystarczą zwykłe kremy z
ziaji np. oliwkowy albo ulga), kiedy widzę, że skóra zaczyna się regenerować
smaruję ją ponownie płynem i nawilżam i tak w kółko. Taką kurację stosuję ok. 3
tygodni, do miesiąca, ale często robię przerwy. Wiadomo, że nie zawsze możemy
sobie pozwolić na pokazywanie się z twarzą, z której schodzą płaty skóry
(nie da się tego zamaskować podkładem, a wręcz przeciwnie, podkład
jeszcze bardziej to podkreśla). Jeśli ktoś ma pracę, która polega na rozmowie z
klientem twarzą w twarz, powinien raczej zrezygnować z kuracji Atredermem. Podczas
stosowania płynu musimy pamiętać nie tylko o nawilżaniu ale także o ochronie
przeciwsłonecznej – konieczny jest krem z wysokim filtrem, najlepiej +50. Ja używam kremu Vichy Capital Soleil, wcześniej
przetestowałam wiele innych między innymi La Roche Posay, Avene, Iwostin ale ten
chyba odpowiada mi najbardziej. Ładnie się wchłania, skóra o dziwo się po nim
nie świeci i podkład nakłada się na niego całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz