Bardzo lubię malować usta szminką, a że każda szminka podkreśla suche skórki a czasem jeszcze dodatkowo je wysusza, niezbędne jest utrzymanie ich w idealnej kondycji . Ponadto za oknem jesień już w pełni i warunki atmosferyczne
zmuszają nas do bardziej intensywnej pielęgnacji ust, dlatego zawsze mam pod
ręką balsam, lub pomadkę ochronną. A oto kilka z nich i moje spostrzeżenia na
ich temat:
Carmex. Nie ważne czy to lato czy zima, carmex jest ze mną
nieprzerwanie od kilku lat. Miałam już każdą jego formę (słoiczek, sztyft,
tubka) i każdą wersję zapachową. Jednak moim faworytem pozostaje klasyczny
carmex w sztyfcie. Balsam świetnie nawilża i natłuszcza usta, a co
najważniejsze naprawdę je leczy. Wystarczy jeden dzień regularnego smarowania
żeby doprowadzić do porządku spękane, wyschnięte usta. Niektórym osobom pomaga
nawet w leczeniu opryszczki, sama nie mogę wypowiedzieć się na ten temat, bo
opryszczki nigdy nie miałam ale na pewno pomaga w leczeniu pękających kącików
ust, a jego regularne stosowanie zapobiega temu problemowi. Niestety w ostatnim
czasie zauważyłam, że moje usta trochę się na niego uodporniły i nie działa już
na nie tak dobrze jak kiedyś, dlatego chwilowo go odstawiłam i zaczęłam
poszukiwania czegoś, co godnie go zastąpi.
Pomadka ochronna Oeparol. Pomadka trafiła w moje ręce
podczas zakupów w biedronce, nie miałam akurat przy sobie żadnej pomadki a cena
była bardzo kusząca (3.50 albo 4 zł., nie pamiętam dokładnie). Pomadka ma ładny
zapach i żadnych innych zalet. Sztyft jest dość miękki i pomadka złamała mi się
już następnego dnia, ale wciąż nakładałam ją palcem. Oeparol ani nie nawilżył
moich ust, ani nawet dobrze ich nie natłuścił ale za to nieprawdopodobnie je
wysuszył… Pomadka doprowadziła moje usta do tragicznego stanu i nawet carmex
nie był w stanie go poprawić. Oeparol nie sprawdził się u mnie i nigdy więcej
nie chcę mieć z nim nic wspólnego ;).
Equilibra, Aloe stick labbra (Aloesowy sztyft do ust). Po
tej pomadce spodziewałam się wiele dobrego, niestety nie sprostała moim
oczekiwaniom. Nie mówię, że jest zła bo krzywdy nie robi i trochę nawilża,
ale nie w wystarczająco. Pomadka ma twardy sztyft, który nie łamie się
i nie odkształca. Zapach jest przyjemny, pachnie bardzo delikatnie, odrobinę
słodko. Na ustach pozostawia bardzo cienką, aksamitną warstwę. Pomadka sprawdzi
się jako produkt mający za zadanie jedynie podtrzymanie dobrej kondycji ust.
Jeśli jednak usta są spękane, wysuszone, mają odstające skórki, to sztyft
Equilibra niewiele im pomoże. Jego dużym plusem jest na pewno dobry skład bez
silikonów, parafiny i wazeliny. W składzie znajdziemy między innymi aż 20%
aloesu, olej rycynowy, wosk pszczeli, olej jojoba i olej roślinny. Cena w
stosunku do jakości produktu też nie jest zachęcająca – około 12 zł.
Blistex MedPlus. Sztyft Blistex jest dla mnie godnym
zastępcą carmexu. Konsystencja, zapach i kolor są właściwie podobne. Blistex
jest odrobinę bardziej miękki i nie pozostawia aż tak intensywnego uczucia
chłodzenia jak carmex. Sztyft ma słodki smak i zapach. Przede wszystkim balsam
bardzo dobrze regeneruje naskórek, wystarczy kilka aplikacji i usta stają się
wyraźnie bardziej nawilżone i gładkie. Balsam dobrze rozprowadza się na ustach,
nie lepi się i długo się utrzymuje, dzięki czemu nie trzeba powtarzać aplikacji
co pół godziny. Można nałożyć zarówno cienką jak i grubą warstwę (nie czuje się
go na ustach, nie drażni tak jak niektóre balsamy). Wydaje mi się, że blistex
na długo pozostanie moim ideałem wśród kosmetyków do pielęgnacji ust. Sztyft wyraźnie
pielęgnuje i chroni usta, szybko przynosząc zauważalne i wyczuwalne efekty.
Flos Lek pmadka ochronna do ust z masłem karite. Pomadka
podobnie jak wyżej opisany sztyft aloesowy sprawdzi się jedynie na dobrze
wypielęgnowanych ustach. Odrobinę natłuszcza usta, ale efekt jest tylko
chwilowy, bo błyskawicznie znika z ust, przez co trzeba jej używać dosłownie co
chwilę, a to nie wpływa korzystnie na jej wydajność. Pomadka jest bezsmakowa o
delikatnie słodkim zapachu. Nie kosztuje dużo, bo około 6 zł., ale cudów niestety
nie zdziała. Jej właściwości regeneracyjne i łagodzące są właściwe żadne. Nie
likwiduje uczucia piekących ust a przede wszystkim w ogóle ich nie nawilża,
dlatego nie poradzi sobie z mocno wysuszonymi ustami.
Nivea Lip Butter (masło do ust). Masełko do ust kupiłam ze
względu na bardzo fajnie wyglądającą puszeczkę. Mam wersję wanilia&makadamia,
zapach jest bardzo intensywny, słodki, jak dla mnie bardzo ładny i przyjemny.
Opakowanie mimo, że bardzo ładne jest niestety zupełnie niepraktyczne. Masło ma
miękką, kremową konsystencję i trochę białawy kolor, który jest odrobinę
widoczny na ustach, niektórym może to odpowiadać, ale ja nie lubię mieć na
ustach widocznego białego filmu. Właściwości nawilżające i pielęgnujące są
znikome. Z moimi bardzo wymagającymi ustami nie robi ono nic dobrego, ale nic
złego też, więc nie jest najgorzej. Tłusta konsystencja masełka odrobinę chroni
przed wiatrem i mrozem, ale szybko znika z ust a częsta aplikacja (zwłaszcza
poza domem) ze względu na niepraktyczne opakowanie może być uciążliwa. Piękny
zapach i ładne opakowanie zachęcają do stosowania masełka, ale to zdecydowanie
za mało zalet, żebym kupiła je ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz