Jesień i zima to najgorszy czas dla naszych włosów – nie
dość, że są osłabione to jeszcze plączą się od szalików i kołnierzy płaszczy
czy kurtek, przez co przy rozczesywaniu wypada ich coraz więcej.
WCIERKI. Ja podczas jesienno zimowej pielęgnacji swoich
włosów nastawiam się przede wszystkim na ich wzmocnienie, dlatego podstawą jest
dla mnie regularne wcieranie różnych specyfików w skórę głowy. Poprzez różne
specyfiki mam na myśli wyciąg z kozieradki (o którym wkrótce napiszę więcej)
i od czasu do czasu Jantar. Kozieradkę wcieram dopiero trzeci tydzień i na
razie trudno zauważyć jakiekolwiek efekty ale w tym przypadku chyba trzeba
bardziej długotrwałego stosowania, żeby coś zaobserwować. Niestety wyciąg z
kozieradki ma to do siebie, że nie pachnie zbyt pięknie. Pachnie jedzeniem, a
dokładniej kurczakiem curry… Dlatego odradzam stosowanie go w ciągu dnia. Ja
staram się wcierać kozieradkę codziennie wieczorem i do rana zapach już się
ulatnia, ale kiedy myję głowę wieczorem i nie chcę żeby świeże włosy nasiąknęły
mi tym specyficznym zapachem, wtedy jednorazowo zastępuję kozieradkę Jantarem.
Odżywkę do włosów Jantar stosuję już od kilku miesięcy z
przerwami, moje włosy zareagowały na nią bardzo dobrze, pojawiło się bardzo
dużo baby hair a włosy przestały się nadmiernie przetłuszczać. Nie chcę jednak
przyzwyczaić swoich włosów zbytnio do Jantara w obawie, że kiedyś przestanie na
mnie działać. Dlatego wytrwale wcieram kozieradkę i staram się sięgać po
jantara jak najrzadziej, żeby wrócić do niego po kozieradkowej kuracji.
OLEJE. Jak już pisałam ostatnio, obecnie używam do włosów
oleju z nasion dzikiej róży, który rewelacyjnie nawilża i wygładza włosy.
Zauważyłam, że regularne olejowanie włosów sprawiło, że moje włosy w sezonie czapkowo-szalikowym w ogóle się nie elektryzują (a było to moją zmorą każdej zimy).
Ostatnio po wielu eksperymentach odkryłam tez idealną dla swoich włosów mieszankę olejów: lniany,
arganowy i olej z wiesiołka. Wszystkie oleje mieszam ze sobą w równych
proporcjach (po łyżeczce każdego) i wcieram w suche lub wilgotne włosy na całą
noc. Taka mieszanka nadaje moim włosom blasku i wygładzenia.
MYCIE. Póki co jestem wierna szamponowi dla dzieci
Babydream, ma on delikatny skład, dobrze myje i jest niedrogi – czego więcej
chcieć od szamponu? Prócz tego raz na tydzień lub trochę rzadziej robię sobie
oczyszczającą mieszankę do włosów i skóry głowy – mieszam łyżeczkę glinki ghassoul z
szamponem babydream i dokładnie wcieram ją w skórę głowy i na długość włosów.
ODŻYWKI. Po każdym myciu nakładam na włosy odżywkę obecnie
Alterra granat i aloes , nie trzymam jej na włosach długo bo po prostu mi się
nie chce ;). Oprócz tego przed rozczesaniem spryskuję włosy żółtą odżywką Gliss
KurOil Nutritive, bez tego chyba nie udało by mi się ich rozczesać.
A tak wyglądają moje włosy:
Na zdjęciu wyszły trochę matowo, ale na żywo ładnie się
błyszczą J.
Poza tym mają straszny odrost, włosy farbowałam ostatnio grubo ponad rok temu ,
dokładnie już nie pamiętam kiedy, włosy na długości są też mocno rozjaśnione od
słońca i ogólnie nie wygląda to tak jak bym chciała, ale nie chce już ich
farbować. Kusi mnie trochę, żeby rozjaśnić końcówki rozjaśniaczem w spreju ale
boję się, że strasznie je to wysuszy, wiec na razie się wstrzymuję. Włosy
zazwyczaj mam związane w kucyk albo w kok i wtedy odrost nie rzuca się aż tak w
oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz